Kiedy toksyczna relacja z dzieckiem kończy się tragedią.

 Siemanko, cześć, hej.

Dziś poruszymy sprawę ciężką, dotykającą wielu trudnych tematów sprawę. Historia Dee Dee Blandchard i jej córki porusza nie tylko aspekt problemów psychicznych, lecz także przekraczającym ludzkie pojęcie znęcaniu się nad podopiecznym, oszukiwania kogo tylko się da, toksycznych relacji miedzy matką a córką, morderstwa i niekoniecznie współmiernych do okoliczności konsekwencji.  Jak już wspomniałam, część tej historii dotyczyć będzie przemocy stosowanej na dziecku, więc jeżeli nie jesteś w stanie czytać na tak ciężki temat - proszę, pomiń ten wpis, przeczytaj wcześniejsze lub zerknij na drugiego bloga, na którym pogadałam sobie krótko o dostępnym na Netflxie "Black Summer" oraz o "Carrie" Stephena Kinga (link do bloga: https://biegiempoksiazki.blogspot.com/).

Wpis, który rozpoczął śledztwo w sprawie Blandchardów.

Wpis, który widzicie na powyższym screenie wywołał niepokój wśród obserwatorów profilu. Początkowo ludzie sądzili, że to jakiś rodzaj nieśmiesznego "żartu", ewentualnie, że konto zostało zhakowane. W końcu jednak, w godzinach wieczornych została zawiadomiona policja. Gdy mundurowi weszli do mieszkania, stało się jasne, że sprawa jest zdecydowanie poważniejsza niż początkowo się wydawało, a wpis wcale nie jest głupim "dowcipem".  Okazało się, że Dee Dee jest martwa, a Gypsy nigdzie nie ma. Służby stanęły na wysokości zadania, być może ze względu na to, że oficjalnie dziewczyna miała być ciężko chora i niezdolna do samodzielnego funkcjonowania. Poszukiwania nie były długie, już na następny dzień okazuje się, że Gypsy przebywała w domu swojego chłopaka, Nicholasa, w stanie Wisconsin.
Zanim pogadamy sobie o konsekwencjach i tym, co sądzę o tej sprawie, rozprawmy się z życiorysem Gypsy i jej matki oraz pochylmy się nad  powodami, dla których dziewczyna zabiła matkę.
Dee Dee, czy raczej Clauddine Blanchard, urodziła się jako Clauddine Pitre w Chackbay (Luizjana) w 1967 r. Jej bliscy wspominają, że w latach młodzieńczych miała dość lepkie ręce i od czasu do czasu dokonywała drobnych kradzieży, szczególnie w czasie, kiedy niespecjalnie jej się układało. Mając 24 lata zaszła w ciążę z 17-letnim Rodem. Małżeństwo rozpadło się jednak zaledwie po kilku miesiącach, jeszcze przed narodzinami wspólnej córki pary.
Krótko po rozwodzie, w roku 1991, na świat przyszła Gypsy Rose. Niedługo później zaczęły się problemy, które z czasem przerodziły się w trwający ponad dwadzieścia lat horror. Trzy miesiące po porodzie Dee Dee zabrała niemowlaka do szpitala, próbując wmówić lekarzom, że córka ma bezdech senny. Zostały przeprowadzone odpowiednie badania, lecz wykazały, że dziecko jest zdrowe. Mimo to kobieta wymyślała coraz to nowe, ciężkie i przewlekłe choroby. Zaczęła od bezdechu, lecz z czasem pojawiła się m.in. dystrofia mięśniowa, nowotwór, padaczka, astma czy olbrzymia wada wzroku. Oczywiście rzekome problemy ze zdrowiem nie miały pokrycia w rzeczywistości.  Oprócz leczenia szeregu nieistniejących (w organizmie Gypsy przynajmniej) chorób, dziewczynka poddawana była praniu mózgu oraz kontroli przy pomocy przemocy fizycznej ze strony rodzicielki. Ponadto, Dee Dee wmawiała swojemu dziecku, że dziewczyna jest kilka lat młodsza i ograniczała do absolutnego minimum kontakty córki z ojcem. W 2012 roku Gypsy Rose poznała przez Internet chłopaka, Nicholasa Godejohna. Kontaktowała się z nim nocami przez kolejne trzy lata, a nawet pewnego dnia zaaranżowała ich spotkanie w kinie, na filmie o księżniczkach. Tam okazało się nie tylko, że chłopak nie jest tak atrakcyjny jak się wcześniej wydawało, lecz także stało się jasne, że matka nigdy nie zaakceptuje jakichkolwiek bliższych znajomych córki.
W końcu nadszedł czerwcowa noc 2015 roku. Gdy Dee Dee z pomocą leków nasennych zasnęła, córka wpuściła do domu Nicholasa. Mężczyzna z historią problemów natury psychicznej i prawnej zadał śpiącej kobiecie kilkanaście ran nożem, po czym, co kuriozalne swoją drogą, razem z Gypsy zapakowali narzędzie zbrodni oraz znalezione w domu pieniądze włożyli w koperty i wysłali na adres... domu Nicholasa. Tego samego domu, w którym para się zatrzymała i po zaledwie kilku dniach została odnaleziona. Okazało się wówczas, że post z Facebooka informujący o śmierci Dee Dee to wcale nie była nieśmieszna próba zrobienia sobie żartów czy robota hakera, lecz wynik swego rodzaju wyrzutów sumienia Gypsy. 
Podczas procesu Gypsy skazana została na dziesięć lat więzienia z możliwością wyjścia po 8,5 roku. Okolicznością łagodzącą były zgotowane jej przez matkę warunki, w jakich funkcjonowała przez właściwie całe życie. Istotnym argumentem za obniżeniem dziewczynie wyroku było podejrzenie choroby psychicznej Dee Dee. Miała cierpieć na przeniesiony zespół Münchhausena . Za Medonet, zaburzenie to przejawia się poprzez maltretowanie dzieci lub dorosłych pozostających pod opieką osoby chorej. Najczęściej taka patologiczna reakcja łączy chorą  biologiczną matkę oraz jej dziecko. Pozornie opiekuńcza i kochająca matka w rzeczywistości nie akceptuje swojego dziecka. Odczuwa wewnętrzną potrzebę postrzegania go przez innych jako osobę chorą.  Sąd nie był jednak tak łaskawy dla Nicholasa, który otrzymał wyrok dożywocia za morderstwo pierwszego stopnia.
Dee Dee 

Gypsy Rose

Nicholas (obecnie)


To tyle, jeżeli chodzi o fakty. Pogadajmy sobie teraz o odczuciach dotyczących tej sprawy.
W zasadzie odkąd pierwszy raz usłyszałam o niej u Karolin z Prawdziwych Zbrodni, spokoju nie daje mi myśl, kto tu był tak naprawdę ofiarą. Tak, Dee Dee była ofiarą córki i Nicholasa, lecz córka znosiła tortury ze strony matki przez ponad dwie dekady, a Nicholas w pewnym sensie padł ofiarą Gypsy. 
Podzielcie się swoimi odczuciami dotyczącymi tej sprawy!

Źródła:
Podcast Karolin: https://www.youtube.com/watch?v=a2QAwiq3VeY
https://www.youtube.com/watch?v=MwyCO29fH1w
https://www.youtube.com/watch?v=d98rSC_BS74
https://pl.wikipedia.org/wiki/Morderstwo_Dee_Dee_Blanchard#Dzieci%C5%84stwo_Gypsy_Rose
https://www.biography.com/news/gypsy-rose-blanchard-mother-dee-dee-murder
https://party.pl/newsy/szokujaca-historia-gypse-rose-blanchard-128704-r1/
https://www.medonet.pl/ciaza-i-dziecko/rozwoj-dziecka,przeniesiony-zespol-munchausena,artykul,1652207.html

Komentarze